Codziennie wieczorem mamy swoją rutynę. Wojtusiowi daję buziaka, myśląc w duchu o ogromnym szczęściu, że mogę to robić i wciąż być mamą. Anię kładę spać. Prawie codziennie droczymy się kto kogo kocha bardziej podając kolejne argumenty. Mówię np., że ja kocham bardziej, bo moje serce jest większe. Ania mi odpowiada, że jej serduszko mniejsze ale kocha mocniej itd. Później przechodzimy dalej. Ania pyta kogo bardziej kocham ją czy Wojtusia. Mówię jej, że dopóki ona była sama to całym sercem kochałam ją ale jak Wojtuś zamieszkał w brzuchu, żeby tam rosnąć, to moje serce podzieliło się na pół i kocham tak samo ją i jej brata. A tatę? Pyta moja córka. Tak myślałam, że kiedyś padnie to pytanie. Nie chcę wychowywać dzieci w duchu nienawiści. Pragnę, żeby one czuły się kochane przez rodzicow. Dobrze, że do głowy szybko przyszła mi odpowiedzieć. Zaskoczyłam też samą siebie, bo poczułam dla siebie najlepsze uczucie względem ojca moich dzieci, mianowicie nic. Moja koleżanka kiedyś mi mówiła, że od miłości do nienawiści jeden krok. Nie rozumiałam tego ale ja poszlam o krok dalej, bo czuję obojętność. Najlepsze uczucie dla siebie, najlepszy prezent , którym mogłam sama siebie obdarować. Na spokojnie jej wytłumaczyłam, że jej i jej brata tata zawsze będzie w moim sercu, bo dzięki tej miłości na świecie jest ona i jej brat. Taka odpowiedź ją zadowoliła, bo szybko poszła spać.
Ja z tysiącem myśli zostałam. Pierwsza góra naszego małżeństwa pojawiła się szybko. P miał pobyt w szpitalu przed naszymi pierwszymi świętami. Pamiętam jaka ją byłam szczęśliwa, gdy okazało się, że w dniu wigilii wyszedl. Wiedzialam, że te święta będą inne ale będą wspólne. Pamiętam swoje podekscytowanie jak kupowałam śledzika na raz, by chociaż stworzyć namiastkę wigilii. Pamiętam też swoje oburzenie, jak P tata zadzwonił i mówił, że może P przywieźć do nich, żebym ja mogła iść na wigilię do rodziny. Dla mnie to było nie do pomyślenia. Miejsce żony jest przy mężu na dobre i złe. Byla więc wigilia z biedronki ale pierwsza i wspólna. Razem.
Kilka miesięcy później pojawiła się kolejna gorka. Tym razem to mój świat rozwalił się na milion kawałków a on jako mężczyzna musiał pozbierać mnie i siebie, bo dla mnie było wszystko jedno. Straciłam swoje pierwsze dziecko, ale mogłam się oprzeć na nim. W zasadzie dzięki niemu pozbierałam się. Miałam siłę do wstania i walki.
Ostatnio usłyszałam starą piosenkę, dopieroteraz zrozumiałam jej sens. Lepiej późno niż później... Happysad "Zanim pójdę ".